Anoreksja stanowi jedną z najczęściej diagnozowanych chorób przewlekłych wśród młodzieży. Choć jest dużym zagrożeniem dla dorastających osób, młodzi wciąż nie mają przestrzeni do rozmowy na ten temat w swoich szkołach. W obliczu narastających (i często też przerastających) obowiązków szkolnych, problemów w rodzinie lub standardów sylwetek, nastolatkowie czują się przytłoczeni, uważają, że nikt nie rozumie ich problemów i nic nie mogłoby im pomóc. Takie sytuacje powodują m.in. ucieczkę do ryzykownych zachowań związanych z jedzeniem.
Cierpienia spowodowanego przez anoreksję doświadczyła 18-letnia Agata Borkowska. Nastolatka jeszcze rok temu walczyła w szpitalu o własne życie. Dziś zabiera głos w imieniu tych, którym chce pomóc pokonać zaburzenia odżywiania. W wywiadzie dla Szczerej Sfery dzieli się doświadczeniami związanymi z chorobą oraz swoim procesem zdrowienia. Głośno mówi o potrzebnych zmianach w polskim systemie szkolnictwa. Pragnieniem Agaty jest zebranie stu tysięcy osób lub, jak nazywa na swoim koncie na Instagramie – Solutantów, dzięki którym prośba o finansowanie leczenia zaburzeń odżywiania w Polsce może zostać wysłuchana.
Agata Borkowska: Na anoreksję choruję od 4 lat. Wszystko zaczęło się w momencie likwidacji gimnazjów (byłam pierwszym rocznikiem, który poszedł do 7. klasy szkoły podstawowej). Uważam, że polskie władze wprowadzając reformę szkolnictwa zupełnie nie przemyślały sprawy w kontekście dawania nam materiału do nauki – 6 sprawdzianów w jednym tygodniu, ciągle kartkówki. Byłam dobrą uczennicą, zawsze chciałam wszystkich zadowolić, przez co dużo wzięłam na swoje barki. Przerost ambicji spowodował spiralę myśli o tym, że gdy nadchodził czas wakacji to bez szkoły jestem nikim. Dziś widzę, że to była kwestia nie tylko charakteru, a także kanonu piękna kreowanego w social mediach – wychudzone perfekcyjne dziewczyny, którym uważałam, że nigdy nie dorównam. Chciałam być taka, jak one – „idealną wersją siebie”.
Jakiś czas temu znalazłam swój zeszyt z terapii z panią psychodietetyk Joanną Białas. Były w nim dwa wykresy: w pierwszym kim jestem chora ja, w drugim – kim jestem zdrowa ja. Lwią częścią „chorej mnie” było jedzenie, nad którym bardzo mocno się skupiałam (co i ile zjem). Dalej plasowały się nauka, relacje, codzienna rutyna. Choroba odebrała mi radość z kontaktów ze znajomymi. Bałam się wychodzić z nimi, ciągle myślałam, że będziemy chodzić do restauracji, a ja będę myślała tylko o nieznanych mi ilościach kalorii do spożycia. Ponadto byłam ospała, nie miałam na nic siły. Później do tego doszła pandemia.
Teraz jest inaczej: noszę dużo energii w sobie, śmieję się nawet, że mam skłonności do bycia nadpobudliwą. Jestem bardziej otwartą i spontaniczną osobą, nie boję się już tego, co nieznane.
Od trzech lat szukałam pomocy. Spotykałam się na sesjach z kilkoma psychologami publicznymi, ale nie wspominam mile tych doświadczeń. Jeden z nich powiedział mi, że jestem „zbyt” grzeczna, a anoreksja jest dla mnie pewnego rodzaju buntem. Inni nastolatkowie zazwyczaj wyrażają sprzeciw poprzez palenie papierosów lub picie alkoholu i… może ja też tak powinnam robić.
Te sesje niestety mi nie pomogły. Wręcz przeciwnie, mój stan się pogarszał. Wylądowałam w szpitalu z wagą 28 kg, leżałam pod sondą. To było okropne. Lekarze i pielęgniarki mieli do mnie i moich rodziców okropny stosunek. Myślę, że ktoś powinien się zająć tym problemem, ponieważ nikt nie zasługuje na takie traktowanie.
Dopiero rok temu udało mi się znaleźć dobrą specjalistkę i jest nią pani Asia. Dalej z nią współpracuję, choć spotkania nie są już tak częste, nie odczuwam już takiej potrzeby, jak kiedyś. Wiem jednak, że nadal potrzebuję terapii. Oprócz tego, przyjmuję niską dawkę leków z serii SSRI (leki antydepresyjne).
Aktualnie czuję się znacznie lepiej; moim zdaniem anoreksja odpuszcza, a ja zyskuję coraz większą władzę nad myślami i ciałem. Jestem na dobrej drodze zdrowienia.
Według mnie zarówno Polska, jak i Turcja są krajami konserwatywnymi pod kątem poglądów i wiedzy na temat anoreksji. Podczas mojego wyjazdu poznałam Turczynkę, która też chorowała na anoreksję. Jej choroba wyglądała tak samo jak moja. Była świadoma swojego stanu, lecz jej rodzice zaprzeczali jej słowom i uważali, że to fanaberia. Powtarzali, że jest wybredna, a przecież ma więcej niż jej rodzice mieli w jej wieku. Do dzisiaj mam kontakt z tą dziewczyną. Co więcej, miała w planach przyjazd do mojego domu w listopadzie. Wszystko było przygotowane. Zaledwie kilka dni temu dowiedziałam się, że jej stan zdrowia zarówno fizycznego, jak i psychicznego jest krytyczny. Nie będzie jej dane zobaczyć się ze mną, poznać inną część świata ani oderwać się na chwilę od codzienności. Bilety przepadły, wszyscy są smutni, zawiedzeni. Anoreksja zbiera żniwo również w jej życiu.
Nie mam dostatecznej wiedzy na temat dostępu do opieki zdrowia psychicznego w Turcji. Wiem za to, że jest tam wysoka jakość usług pod kątem leczenia chorób somatycznych.
Jestem pewna, że gdyby nie moi rodzice i siostra to nie byłoby mnie tutaj i nie rozmawiałyśmy ze sobą. Czuję wobec nich ogromną wdzięczność. Gdyby nie praca z Panią Joanną Białas wciąż wierzyłabym, że moje życie jest całkowicie podporządkowane anoreksji. Nie otrzymałam wsparcia od przyjaciół czy znajomych, bo właściwie nie potrafiłam o tym mówić tak samo, jak np. o chorobach fizycznych. Daje mi to do myślenia, że to było straszne – przecież choroby psychiczne są tak samo ważne.
Wiem, że edukacja na temat zdrowia psychicznego jest pierwszą rzeczą, która powinna być ogólnodostępna. W szkole uczymy się o funkcjach liniowych, a nie wiemy, czym jest anoreksja i czym się objawia. Warto mówić o tym, że nasze ciała się zmieniają. W szczególności należy mówić o wsparciu samych siebie. Niestety wielu nastolatków nie jest uświadamianych o tym.
Myślę, że problem leży też w obecnej władzy. Według mnie rząd nie zdaje sobie sprawy z tego, jak dużym problemem wśród nas są choroby psychiczne, a tym bardziej zaburzenia odżywiania. Rozmowa na ich temat to nadal ogromne tabu, a warunki leczenia są w większości skandaliczne. Sama przeszłam przez wiele traumatycznych doświadczeń i jestem świadoma, że nie wszyscy byliby w stanie nadal walczyć. Ponadto, aby całkowicie się wyleczyć trzeba być po prostu bogatym. Bez pieniędzy nie ma możliwości na znalezienie psychodietetyka, którego potrzeba do walki z zaburzeniami odżywiania. Proces zdrowienia jest niezwykle kosztowny i zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich na to stać. Jako osoba, która zaznała tych okrucieństw postanowiłam porzucić bierność, dlatego wystosowałam petycję. Stanowczo sprzeciwiam się braku dofinansowania leczenia i nie ma we mnie zgody na dalsze traktowanie ludzi dotkniętych tymi schorzeniami w tak nieprzyzwoity sposób.
Przełomy są już w dużej mierze za mną. Bardzo szybko podjęłam decyzję o wyjściu z choroby, powiedziałam sobie tak z dnia na dzień – ok, zacznę więcej jeść, nie mam nic do stracenia, mam ze sobą panią psychodietetyk, która będzie czuwała nade mną. Kiedy zaczęłam jeść nagle dopadł mnie ekstremalny głód. To było dla mnie traumatyczne przeżycie. Cały czas czułam, że muszę jeść, nawet jeśli wiedziałam, że nie potrzebuje więcej jedzenia. To trwało 2-3 tygodnie, mocno przybrałam na wadze. Bałam się o brak jedzenia. Teraz staram się unormować dietę, oczywiście z pomocą.
Wiadomo, że są wzloty i upadki, lecz mimo to jest o wiele lepiej. Dbam o dietę, ale w zrównoważony sposób. Jestem wielką szczęściarą. Mogę podróżować i to dla mnie jest wielka swoboda. Wylatując do Turcji obawiałam się o brak dostępu do dobrych sklepów z żywnością, czy takimi z ulubionymi produktami. Rozmawiałam o tym długo z panią Asią, która zmieniła moje myślenie na ten temat. Pomogło mi to przetrwać te dwa miesiące w Turcji.
Czuję się niesamowicie dumna z tego, jak sobie radzę. Widzę, jak trudną drogę przeszłam i ilu złych ludzi spotkałam.
Walka z anoreksją pokazała mi jednak, że stać mnie na wielkie rzeczy.
Tegoroczna maturzystka, walcząca w imieniu osób chorujących na zaburzenia odżywiania. O swojej misji opowiada na instagramie @ana.nimowa. Prywatnie - miłośniczka praktyki jogi.
Absolwentka psychologii na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Obecnie pracuje z dziećmi z całościowymi zaburzeniami rozwoju. Taniec i sport są jej największymi pasjami. W wolnych chwilach czyta książki, uprawia jogę, parzy kawę oraz słucha super muzyki. Interesuje ją poszukiwanie wartościowych treści psychologicznych i udostępnianie ich innym.