O toksycznym optymizmie, nierealnych standardach oraz fałszywej akceptacji.
Wraz ze znacznym wzrostem popularności mediów społecznościowych, okazało się, że Instagram czy Facebook to potężne narzędzia wywierające realny wpływ na nasze emocje, nastroje i opinie. Dały nam możliwość stworzenia idealnego wizerunku, który w rzeczywistym świecie jest po prostu nieosiągalny.
Dostęp do niekończącej się liczby zdjęć, które w większości kreują nierealistyczną wizję świata, okazał się niebezpieczny. Liczne badania wykazały, że korzystanie z Instagrama jest ściśle powiązane z występowaniem zaburzonego obrazu ciała, w tym z niezadowoleniem z własnej sylwetki i samouprzedmiotowieniem (Cohen, 2017; Fardouly, 2017; Feltman i Szymanski, 2018; Hendrickse, 2017).
Z drugiej strony wyidealizowane ciała na Instagramie to tylko kropla w morzu niekończących się treści. Coraz więcej influencerek oraz gwiazd pokazuje swoje oblicze bez filtrów czy retuszu. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że to właśnie naturalny look czy idea body positive przejmują narrację w mediach społecznościowych. Mimo to badania wskazują jasno – media społecznościowe kształtują błędny obraz własnego ciała (Perloff, 2014). Gdzie w takim razie leży problem?
Negatywny wpływ mediów społecznościowych na obraz własnego ciała objawia się przede wszystkim poprzez wzrost porównań społecznych (Brown i Tiggemann, 2016; Tiggemann i Zaccardo, 2015). Na Instagramie czy Facebooku najczęściej „spotykamy” osoby z naszego otoczenia lub takie, z którymi możemy się utożsamić. Wśród nich można wymienić znajomych, rówieśników czy influencerów, którzy są do nas w wielu obszarach podobni. Według teorii porównań społecznych (Festinger, 1954), aby nauczyć się definiować siebie, oceniamy własne opinie i umiejętności na tle innych. Zgodnie z tą teorią największe znaczenie dla obrazu własnego „ja” mają porównania z osobami podobnymi do nas, czyli takimi, które najczęściej podsuwają nam algorytmy.
Przyjmuje się, iż istnieją dwa rodzaje porównań społecznych: w dół – gdy patrzymy na osobę, którą uważamy za „gorszą” od siebie – oraz w górę, kiedy to obserwujemy tych, którzy są według nas lepsi. Okazuje się, że w użytkownicy Instagrama głównie stosują porównania w górę (Fardouly, 2017), co powoduje obniżenie samooceny i niezadowolenie z własnego ciała.
Kto pamięta początki Instagrama, ten wie, że aplikacja znacznie rozwinęła się od 2010 roku. Nie tylko zyskała ponad miliard aktywnych użytkowników miesięcznie, ale wdrożyła też nowe funkcje. Pierwotnie Instagram służył do robienia i udostępniania zdjęć, dziś daje możliwość sprzedawania, kupowania, reklamowania, nagrywania wydarzeń live oraz modyfikowania twarzy i ciała za pomocą tysiąca różnych filtrów dostępnych na Instagram Stories. Te ostatnie szczególnie niepokoją psychologów, którzy coraz częściej apelują, iż upiększające filtry wpływają negatywnie na odbiorców takich treści.
Brytyjska organizacja Beat, zajmująca się zaburzeniami odżywiania, wydała oświadczenie w tej sprawie: „Aplikacje zmieniające ciało, które zachęcają do stygmatyzacji wagi lub promują idealizację szczupłości, mogą powodować stres u osób cierpiących na zaburzenia odżywiania lub podatnych na takie zaburzenia”. Dyrektor ds. wewnętrznych organizacji, Tom Quinn, dodaje: „Wzywamy twórców tych aplikacji do rozważenia jaki wpływ takie funkcje mogą wywierać na osoby bezbronne”. Co niepokojące, brytyjska agencja Seed podała, że od początku pandemii w Wielkiej Brytanii liczba nastolatków chorujących na zaburzenia odżywiania wzrosła o 68%.
Możliwości manipulowania wizerunkiem w sferze cyfrowej wywiera presję w prawdziwym świecie. Dlatego tak ważne jest, aby być krytycznym obserwatorem mediów społecznościowych. Zwracaj uwagę na obrazy i komentarze, które sprawiają, że czujesz się źle ze sobą albo ze swoim ciałem, by móc je zweryfikować i podjąć świadomą decyzję, czy chcesz mieć z nimi styczność.
Ruch body positivity zaczął zyskiwać na popularności pod koniec lat 90. z inicjatywy cierpiącej na zaburzenia odżywiania pisarki i producentki Connie Sobczak oraz psychoterapeutki Elizabeth Scott. Początkowo ciałopozytywność skupiała się na kwestionowaniu nierealistycznych standardów kobiecego piękna, a wraz ze wzrostem popularności ruchu, zaczęła nieść przesłanie, że „wszystkie ciała są piękne”.
W ostatnich latach trend na body positivity podbił także media społecznościowe. Na Instagramie nie brakuje zdjęć ukazujących „prawdziwe” ciała, grubsze i chudsze, z bliznami, rozstępami czy różnymi rodzajami niepełnosprawności. Jednak nie oznacza to, że ciałopozytywność jest lekiem na wyidealizowane i nierealistyczne treści dotyczące wyglądu.
Badanie przeprowadzone przez zespół badaczy z University of Technology Sydney (Cohen, 2019) wykazało, że oglądanie treści promujących body positivity rzeczywiście skutkowało poprawą wizerunku własnego ciała i nastroju u młodych kobiet – szczególnie w porównaniu z postami wyidealizowanymi i neutralnymi pod względem wyglądu. Jest jednak druga strona medalu. Chociaż badanie dało pozytywne wyniki w zakresie obrazu własnego ciała, wykazało również, że zdjęcia body positivity sprawiają, iż kobiety jeszcze bardziej koncentrują się na swoim wyglądzie. Krytycy ciałopozytywności sugerują, aby szerząc treści przestać skupiać się na ciele. Proponują, by w kulturze mediów społecznościowych zająć się tymi aspektami „ja”, które nie są związane z sylwetką.
Choć nie zawsze jesteśmy tego świadomi, media społecznościowe wręcz ociekają optymizmem. Piękne kadry z wycieczek, wesołe nagrania ze znajomymi, udane treningi czy udokumentowane sukcesy – użytkownicy dzielą się najlepszymi, najbardziej ekscytującymi momentami swojego życia. Ich kumulacja może doprowadzić do poczucia, że musimy być szczęśliwi przez cały czas.
Tematem toksycznego optymizmu w mediach społecznościowych zajmuje się profesor Brock Bastian z Melbourne University, który zbadał wpływ pogoni za szczęściem na ludzkie samopoczucie. „Ludzie zaczęli przeceniać pozytywne emocje” tłumaczy i dodaje, że choć publikowanie optymistycznych treści niekoniecznie jest szkodliwe dla danej osoby, z pewnością niekorzystnie wpływa na jej odbiorców. „To toksyczne, kiedy nie zdajemy sobie sprawy, że osoby publikujące optymistyczne treści również doświadczają innych stanów emocjonalnych, o których po prostu nie piszą” – wyjaśnia Bastian. Warto przypominać sobie, że wszystkie emocje mają równe znaczenie i wartość. Smutek, złość, bezradność i niepokój są tak samo ludzkie, jak szczęście, radość czy spełnienie.
Czy wiesz, ile czasu dziennie spędzasz na Instagramie? Według statystyk młode osoby w wieku od 16 do 24 lat poświęcają mediom społecznościowym ponad 3 godziny każdego dnia. Inne dane szacują, że przeciętny dorosły spędzi 6 lat i 8 miesięcy swojego życia w mediach społecznościowych. W tym momencie należy zadać sobie pytanie, czy w taki sposób chcesz wykorzystać czas, który dostałeś?
W kształtowaniu negatywnego obrazu własnego ciała znaczenie ma bardzo wiele różnych czynników, m.in. stres, temperament, deficyty emocjonalne i poznawcze. Te obszary wymagają naszego czasu oraz troski. Godziny spędzone na Instagramie można zamienić na cenne momenty dbania o siebie i swój dobrostan. Amerykańskie stowarzyszenie National Eating Disorders Association (NEDA) podkreśla, że częste podejmowanie korzystnych dla siebie działań może realnie zmienić nasze myślenie i pomóc uzyskać pozytywny obraz ciała. Wśród dobrych zachowań NEDA wymienia m.in. sprawianie sobie przyjemności, które dają ciału sygnał, że je doceniasz. Może być to coś prostego jak kąpiel, drzemka, chwila medytacji.
Choć media społecznościowe odgrywają istotną rolę w kreowaniu błędnego wizerunku ciała, nie są jedynym ani głównym czynnikiem sprawczym zaburzeń odżywiania. Są natomiast jednym z niewielu czynników, na który mamy realny wpływ. Dlatego tak ważne jest, aby otwarcie rozmawiać o uczuciach i emocjach, które wywołują w nas konkretne treści i starannie eliminować te, które uznajemy za szkodliwe.
Absolwentka psychologii biznesu, obecnie studentka czwartego roku psychologii klinicznej na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Zawodowo dziennikarka związana z serwisem VIVA.pl. Doświadczenie zdobywała współpracując z magazynami Fashion Biznes oraz K MAG Magazine. Pasjonatka jogi i mindfulness.