O wymaganiach w Szkołach Baletowych, podejściu do uczniów oraz osobistych przeżyciach. Rozmowa Oliwii Dąbrowskiej z Natalią Pasiut.
Pierwsze skojarzenia z baletem? Scena opery, wysokie skoki czy duża ilość piruetów. Myśl o balecie przywodzi także obraz smukłych sylwetek. Wymagania względem wyglądu ciała tancerzy baletowych mogą doprowadzić do wystąpienia zaburzeń odżywiania. W szczególności problem ten dotyka nastolatków mających na co dzień do czynienia z baletem czy zawodowców. Jak wygląda rzeczywistość nauki w Szkole Baletowej? Co powinno zostać zmienione? Czy da się wyjść z zaburzeń odżywiania trenując balet wyczynowo? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań przybliża solistka Polskiego Teatru Narodowego – Natalia Pasiut.
Gdy miałam 6 lat mama zaprowadziła mnie do Szkoły Baletowej. Pamiętam, że zrezygnowałam z niej dość szybko przez mój brak zapału oraz Panią, która na mnie krzyczała. Postanowiłam spróbować swoich sił w gimnastyce artystycznej. To było bardzo ciekawe doświadczenie, ale z niego również zrezygnowałam, głównie przez męczące dojazdy. Następnym moim przystankiem było Studio Buffo, gdzie co weekend trenowałam taniec nowoczesny. Podczas jednego z treningów, w wieku 10 lat zostałam zaproszona do Szkoły Baletowej bez egzaminu; według Pani profesor, która mi go zaproponowała miałam “warunki” (np. odpowiednia aparycja) i nie musiałam go zdawać. Ciężko mi powiedzieć, czy waga lub wygląd mają znaczenie na wstępie, ponieważ nie odbyłam egzaminu. Słyszałam, że patrzy się na to, jaką dziecko ma sylwetkę i jak się ono prezentuje, lecz głównie chodzi o technikę ruchu.
Uczyłam się i tańczyłam w Baletówce przez 9 lat. To była elitarna szkoła, bardzo mi się tam podobało. Mogłam dużo tańczyć i się ruszać. W ciągu nauki otrzymałam dużo wsparcia od moich rodziców i byłam wyróżniana przez nauczycieli. Niestety wielu uczniów tego nie zaznało. Jakiś czas temu próbowałam zorganizować spotkanie klasowe, ale kilku uczniów odmówiło mówiąc, że nie chce wracać do traum i przykrych wspomnień.
Głównie z tym, jak nauczyciele tańca traktowali uczniów pod kątem techniki czy wyglądu. Hierarchia na sali baletowej mówiła o tym, że „jesteś gorsza” i niestety było to dość mocno zaznaczane. Przykład – mamy trzy drążki (dwa boczne i jeden na środku); uczennice, które były lepsze ustawiano przy środkowym.
Chorowałam na anoreksje. Wtedy tego nie widziałam, ale oglądając zdjęcia po latach widzę, jak chudo wyglądałam. Wszystko zaczęło się w momencie dojrzewania (ok. 14-15 lat), kiedy moje ciało się zaczęło zmieniać. Mimo że te zmiany są oczywiste nie otrzymałam w tym zakresie wsparcia od środowiska ze Szkoły Baletowej. Chciałabym, żeby była większa świadomość tych zmian, żeby mówiono o tym głośniej w Szkole Baletowej i by wspierano uczennice w tym okresie. Uważam, że nie miałam aż tak trudno, ale słyszałam wiele razy: Natalko, musisz schudnąć, bo źle wyglądasz. Ten komunikat był udostępniony również rodzicom. Większe problemy zaczęły się po moim pobycie w Niemczech, gdy miałam 19 lat. Nikt mnie tam nigdy nie pokierował, nie powiedział, jak mogę dobrze jeść czy o siebie dbać. Zaczęłam się interesować zdrowym odżywianiem, poznałam czym np. jest smoothie. Pamiętam, jak zamówiłam sobie spirulinę i włożyłam całą łyżkę do shakera – ale to było niedobre! Po tym dość nieprzyjemnym incydencie poszukiwałam nowych sposobów na zdrowe odżywianie. Zaczęłam się lepiej czuć. Dzięki zmianie myślenia i diety stwierdziłam, że chcę wrócić do Polski, dokładniej do Warszawy.
Niestety w stolicy nie dostałam kontraktu, za to udało mi się dostać do Bydgoszczy, lecz warunkiem była obietnica schudnięcia. To znów zaważyło na moim obrazie ciała, zaostrzyłam podejście do swojego odżywiania. Po chwili dostałam kontuzji i wówczas otrzymałam informację, że musimy rozwiązać umowę. „Wzięłam się za siebie” – próbowałam się dostać do Polskiego Baletu Narodowego. Niestety przez to znów zaczęłam się coraz ostrzej traktować – jadłam tylko marchewki i piłam wodę, kawę czy smoothies. Schudłam i dostałam pracę, ale cały czas byłam wobec siebie rygorystyczna. Trudno mi było zaakceptować mój wygląd – mam dość specyficzną budowę ciała, bo jestem umięśniona, dlatego chciałam „schudnąć” z mięśni. W 2015 roku bardzo zeszczuplałam, wtedy tego nie dostrzegałam. Uważam ten rok za punkt, w którym zaczęła się moja największa obsesja. Zaczęły się moje problemy z hormonami, wypadały mi włosy, zanikała miesiączka. Poszłam do ambulatorium, otrzymałam informację, że jestem w złym stanie zdrowotnym. Odpowiedziałam: ale ja nie mogę jeść, bo jestem tancerką. Długo tego nie rozumiałam, jakie to ważne. Nagle zaczęłam tyć, zauważyłam „ten wałeczek” – okazało się, że to niedoczynność tarczycy i musiałam przyjmować tabletki.
Myślę, że jestem na dobrej drodze. Nadal mam kontrolę tego, co jem, ale pozwalam sobie na radość z jedzenia, które ktoś dla mnie zrobił lub dla siebie zrobiłam. Dużo zmieniła też joga, której podjęłam się w zeszłe wakacje. Pamiętam, że usiedliśmy na pierwszym spotkaniu i zadano nam pytanie, co chcielibyśmy osiągnąć. Powiedziałam, że chciałabym siebie zaakceptować. Widzę, że teraz jest lepiej, nie myślę już tak obsesyjnie, choć bywają momenty winy, gdy np. zjem coś słodkiego.
Myślę, że bardzo mocno. Jako dziecko nie zdajesz sobie sprawy, jakie jest Twoje ciało. Po prostu żyjesz z nim i cieszysz się tym, co masz. Czasem chciałabym włączyć to wewnętrzne dziecko i nie myśleć, jak wyglądam. Nie ukrywam jednak, że mówiąc dziecku przykry komentarz ono o nim nie zapomina. Zaczyna nagle myśleć o ciele, dlaczego ma takie, a nie inne i co może zrobić, żeby było jak ciało osoby faworyzowanej. Jako dorośli często się do siebie porównujemy. Sama mam stary nawyk porównywania się z innymi osobami. Cały czas będę to mówić, ale jestem wdzięczna za ludzi wokół, bo oni mnie naprowadzają na dobrą drogę. Mówią, że jestem piękna i wyjątkowa.
Nie jest to łatwy zawód. Musimy mieć w sobie dużo siły i posiadać dobrą kondycję psychofizyczną. Pamiętam siebie i swój brak mocy, by wykonać piruet lub skok czy dokończyć lekcje. Teraz jest inaczej, ponieważ zaczęłam jeść zdrowo i odpowiednio, dzięki czemu mam dużo sił. Czasem podczas trenowania partnerowań i podniesień mam myśli, że to moja wina, bo jestem za ciężka i dlatego trudno mnie podnieść. Ale to nie musi być moja wina, to może być tak, że partner ma niewystarczająco mocy. Jestem przykładem osoby, która bierze do siebie dużo i nadmiernie analizuje. Mimo to cieszę się, że tańczę, bo daje mi to wiele radości.
Osobiście nie pracowałam z takimi mężczyznami. Zrobiłam jednak mały research i zapytałam swojego chłopaka, który również jest solistą w Teatrze Narodowym, czy panowie rozmawiają o swoich ciałach i wyglądzie. Odpowiedział, że wśród mężczyzn ten temat głównie pojawia się po lecie, gdy zauważają tzw. wałeczek na brzuchu. Inny kolega mówił, że też na to zwracał uwagę, lecz teraz robi to rzadziej. Moim zdaniem mężczyźni raczej nie kontrolują co jedzą, ale właśnie głównie patrzą na swoje ciała i porównują między sobą sylwetki.
Pracuje u nas pani dietetyk, ale pojawia się raz w miesiącu i dużo osób nie korzysta z jej usług. Osobiście widzę dużą potrzebę, żeby psycholog był w takich instytucjach jak teatr, opera, a przede wszystkim Szkoła Baletowa. Jako dorośli chowamy dużo problemów w sobie mówiąc, że damy z nimi radę, ale rzeczywistość jest inna. Sama czuję, że chciałabym teraz porozmawiać z psychologiem, poprosić go o poradę. Dla przykładu, teraz mamy trudną sytuację w Operze, ciężko nam się pracuje z niektórymi baletmistrzami. Ten stres nie ma gdzie ujść. Taka rozmowa z psychologiem dałaby dużo i zdjęła ciężar z barków.
Chciałabym im powiedzieć, żeby nie bali się rozmawiać i pytać o różne rzeczy. Ciekawość świata jest wspaniałą wartością. Jeśli będziemy zainteresowani tym, jak żyć zdrowo to zmieni to życie każdego człowieka. Często właśnie wszystko zaczyna się od chęci prowadzenia zdrowego trybu życia, ale niestety łatwo to zmienić w obsesję. Wystarczy rozmowa i uzbrojenie się w dobrą wiedzę. Podtrzymując nieodmawianie sobie przyjmowania tego, co daje nam świat możemy stać się szczęśliwsi i bardziej świadomi. Gdybym wcześniej wiedziała o tym wszystkim, żyłoby mi się inaczej. To dotyczy się też innych osób. Taka wiedza o zrównoważonym życiu przyda się wielu dyrektorom i nauczycielom, którzy widzę, że nie zawsze potrafią z nami rozmawiać. Dostrzegam to, jak moja koleżanka została stłamszona przez jedną baletmistrzynię (otrzymała przykry komentarz odnośnie jej sposobu tańca). Ta dziewczyna nie chce już pracować, myśli o zakończeniu kariery. Nie wolno tak niszczyć osób, zaburzać ich widzenie własnego potencjału. To bardzo przykre. Sama widzę siebie i swoje możliwości i pięknie mi się żyje! Doceniam to, że mogę teraz w pełni o tym rozmawiać.
Dostałam wiele ciepła od rodziców. Nigdy nie chodziłam do terapeuty, choć bardzo bym chciała pójść. Moją terapią na ten moment jest joga i dużo jej zawdzięczam. Ludzie uczestniczący w zajęciach dali mi tyle dobra i miłości i akceptacji, że ten optymizm we mnie sam się zrodził.
Absolwentka Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Romana Turczynowicza w Warszawie, artystka Polskiego Baletu Narodowego w Warszawie. Wcześniej związana z Anhaltisches Theater w Dessau oraz Baletem Opery Nova w Bydgoszczy.
Studentka V roku Psychologii na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Taniec i sport są jej największymi pasjami. W wolnych chwilach czyta książki, uprawia jogę, parzy kawę oraz słucha super muzyki. Interesuje ją poszukiwanie wartościowych treści psychologicznych i udostępnianie ich innym.